Strona:Rabindranath Tagore-Sadhana.djvu/237

Ta strona została przepisana.
239
OD TŁUMACZA

obrażeń dziecinnych i dziwacznych. One to nas rażą. Ale światło oślepia i nasze oczy. Bowiem to samo światło błysnęło i Parmenidesowi i Platonowi i Spinozie i Berkeley’owi i następcom Kanta i innym wielu. I oni też wszyscy dorabiają przesłanki, jak umieją, coraz to inne, bo przecie przesłanki logiczne można z głębią uczucia tylko kojarzyć najrozmaiciej, ale pogodzić żadną miarą: są niewspółmierne. Więc w miarę, jak się wyobrażenia układają inaczej, odrzucamy rzekome dowody do składu rupieci, ale gwiazda przewodnia zostaje ta sama. Zapala się ona przy danym zespole warunków, w pewnym nastroju uczuciowym, i rozświetla wtedy życie wewnętrzne aż do najgłębszych głębin przekonania. Tat tvam asi. To są te trzy słowa, które stary Āruṇi zwierzył synowi, młodemu Śvētakētu. To ty jesteś. Świat to ty. To ja.
Takiem jest jądro nauki Upaniszadów. Budzi w nas ono podziw dla tych leśnych praojców naszych. I takim jest grunt, na którym się ta nauka krzewi, pierwotny, wyboisty, chropawy. Ten grunt budzi w dzisiejszym czytelniku europejskim przykre uczucie znużenia, czasem nawet niesmaku. Ale kiedy się w Upa-