Strona:Rabindranath Tagore-Sadhana.djvu/66

Ta strona została przepisana.
68
R. TAGORE: SĀDHANĀ

się w szrankach, które go wstrzymują, lecz w ruchu, który zdąża ku doskonałości. Nie to dziwi, że są na tym świecie zapory i cierpienia, lecz to, że jest na nim prawo i ład, piękno i radość, dobroć i miłość. A dziwem nad dziwy jest idea Boga, którą człowiek nosi w swem jestestwie. Człek poczuł w głębinach życia, że co się wydaje niedoskonałem, jest przejawem tego co^doskonałe; tak właśnie jak osobnik obdarzony słuchem muzykalnym, zdaje sobie sprawę z doskonałości pieśni, chociaż w rzeczywistości słucha tylko następstwa nut. Człowiek wykrył wielki paradoks, że to co jest ograniczone, nie jest skrępowane w obrębie swych granic, że się wciąż porusza, a przez to samo otrząsa się co chwila ze skończoności swojej. W istocie, niedoskonałość nie jest zaprzeczeniem doskonałości; skończoność nie jest sprzeczna z nieskończonością; są one tylko zupełnością, ujawnioną w częściach, nieskończonością objawioną wewnątrz granic.
Cierpienie, to znaczy uczucie skończoności naszej, nie jest w życiu naszem czemś mocno osadzonem. Nie jest celem samo w sobie, jak radość. Spotkać się z niem, to znaczy poznać, że niema dlań miejsca wpośród trwa-