— Sucharito — rzekł Gora z uśmiechem, — nie jestem już twoim guru. Mam do ciebie gorącą prośbę — — weź rękę moją i zaprowadź mnie do tego, który był guru dla ciebie — i wyciągnął do niej prawicę. Sucharita
wstała z krzesła i ujęła go za rękę; wtedy Gora zwrócił się do Paresha Babu i oboje wespół oddali mu głęboki ukłon.
Gdy Gora wieczorem powrócił do domu, zastał Anandamoyi siedzącą spokojnie na werandzie przed jego pokojem.
Przyszedł do niej i usiadłszy przed nią, położył głowę u jej stóp. Anandamoyi podniosła jego głowę i zaczęła go całować.
— Mateńko, tyś jest mą matką! — zawołał Gora. — Matka, której szukałem wszędzie, wędrując po świecie, siedziała przez cały czas w mym pokoju, w domu rodzinnym. Ty nie uznajesz kasty, nie uznajesz rozdziałów
ani nienawiści — ty jedynie jesteś obrazem naszego szczęścia. Ty jesteś uosobieniem Indyj!
— Mamo, — rzekł Gora po chwili, — czy mogła byś przywołać Laczmiję i poprosić ją, żeby mi przy niosła szklankę wody?
Wówczas głosem cichym, w którym był jakby ślad łez, Anandamoyi szepnęła do Gory.
— Goro, pozwól, że poślę po Binoya!