Strona:Rabindranath Tagore - Ogrodnik (tłum. Kasprowicz).djvu/16

Ta strona została przepisana.

Nocą świerszcz ćwierka po lasach.
„Któż to tak zwolna zbliża się do mych wrót i stuka łagodnie?“
Zaledwie widzę oblicze, nie słychać ani słowa, cisza niebiosów naokół.
Zawrócić gościa milczącego nie mogę. Patrzę mu w twarz poprzez pomrok i godziny snu minęły.