Strona:Rabindranath Tagore - Ogrodnik (tłum. Kasprowicz).djvu/27

Ta strona została przepisana.

PRZECHADZAŁEM SIĘ DROGĄ, nie wiem, dla czego, kiedy mijało południe, a gałęzie bambusu szeleściły na wietrze.
Opadające cienie wyciągniętemi ramiony czepiały się stóp uchodzącego światła.
Koile[1] zmęczyły się śpiewaniem.
Przechadzałem się drogą, nie wiem dla czego.

∗             ∗

Chata przy rowie stoi w cieniu chylącego się nad nią drzewa.
Jakaś niewiasta zajęta jest pracą, a w kącie pobrzękuje muzyka jej naramiennic.
Stałem przed tą chatą, sam nie wiem, dla czego.
Wązka, wijąca się droga przecina niejedno pole gorczyczne i niejeden raj mangowy.
Snuje się obok świątyni wiejskiej i targowiska u przystani rzecznej.
Stanąłem przed tą chatą sam nie wiem, dla czego

∗             ∗

Było przed latem, w wietrznym dniu marca, gdy poszept wiosny omdlewał, a kwiecie manga opadało w pył.
Zmarszczona woda lizała w podskokach kruż miedzianą, stojącą na stopniach przystani.
Myślę o tym dniu wietrznego marca, sam nie wiem, dla czego.

∗             ∗

Pogłębiają się cienie i stado wraca do obór.
Światło szarzeje na łąkach samotnych, wieśniacy czekają na prom u wybrzeża.

Powoli wracam tą samą drogą, sam nie wiem, dla czego.


  1. Koil, kukułka indyjska, obdarzona śpiewem słowika