Strona:Rabindranath Tagore - Ogrodnik (tłum. Kasprowicz).djvu/52

Ta strona została przepisana.

USIŁUJĘ WIĆ WIENIEC przez całe rano, lecz kwiat mi się wymyka i pada.
Ty siedzisz i przypatrujesz się ukradkiem z kątów śledzących źrenic.
Zapytaj‑że się tych źrenic, ponure knujących knowania, kto temu był winien.

∗             ∗

Usiłuję śpiewać pieśń, lecz daremnie.
Ukryty uśmiech drży na twych wargach; zapytaj się go, przecz nie udała się pieśń ma.
Niech uśmiechnięte wargi twe zeznają pod przysięgą, jak głos mój gubił się w milczeniu, niby pszczoła pijana w lotosie.

∗             ∗

Jest wieczór i pora dla kwiatów, iżby zamknęły kielichy.
Pozwól mi siąść przy twym boku i niech wargi me spełniają pracę, której dokonać można w milczeniu i w łagodnem świetle gwiazd.