Strona:Rabindranath Tagore - Ogrodnik (tłum. Kasprowicz).djvu/56

Ta strona została przepisana.

O TY SZALEŃCZE, wspaniale pijany!
Jeśli wyważasz drzwi i rolę błazna grasz wobec tłumu:
Jeśli kiesę w ciągu jednej wypróżniasz nocy i dajesz prztyczka w nos rozsądkowi;
Jeśli dziwnemi chodzisz drogami i ladajaką zabawiasz się błahostką:
Nie troszcz się o rym i sens —
Jeżeli żagle rozwijasz przed burzą i wiosło druzgocesz.
Rad wówczas pójdę za tobą, mój druhu, upiję się i zejdę na psy.

∗             ∗

Dnie i noce trawiłem w towarzystwie trzeźwych, przemądrzałych sąsiadów.
Wieloraka wiedza pośrebrzyła mi włos, a wielorakie czuwanie zasępiło mi twarz.
Latami zbierałem i gromadziłem kruszyny i strzępy rzeczy:
Miażdż je i tańcz sobie na nich i rozprósz je na cztery wiatry.
Albowiem ja wiem, że szczyt to mądrości być pijanym i schodzić na psy.

∗             ∗

Niech znikną wszystkie chrome zwątpienia, niech beznadziejnie tracę swą drogę.
Niech zjawi się dziki wir burzy i zmiecie mnie precz od mych kotwic.
Świat roi się od dostojników i pracowników, użytecznych i skrzętnych.
Są ludzie, którzy łatwo stają się pierwszymi i ludzie, którzy skromnie kroczą po za szeregiem.
Niech będą szczęśliwi i niech uszczęśliwiają, zaś ja niech zostanę bezpożytecznym szaleńcem.