Strona:Rabindranath Tagore - Ogrodnik (tłum. Kasprowicz).djvu/81

Ta strona została przepisana.

SZALONY WĘDROWIEC szukał kamienia probierczego — z włosami ciemnemi w nieładzie, pokrytemi kurzem, z ciałem wychudzonem, podobnem do cienia, z wargami przywartemi, jak zamknięte bramy jego serca, z oczami, jak blask świętojańskiego robaczka, szukającego swej towarzyszki.
Przed nimi brzmiał bezkresny ocean.
Gadatliwe fale gwarzyły bezustannie o skarbach ukrytych, drwiąc sobie z nieświadomości, nie rozumiejącej ich języka.
Być może, iż mu już żadna nie została nadzieja, a jednak nie chciał spocząć, albowiem szukanie stało się jego życiem.
Jak ocean wznosi bez przestanku ramiona swe ku niebu po coś, czego dosięgnąć nie można —
Jak gwiazdy wędrują kołami, a przecież szukają celu, do którego dotrzeć przenigdy się nie da —
Tak ów szaleniec z ciemnemi, kurzem pokrytemi, ciemnemi włosami błąkał się nieustannie probierczego szukając kamienia.

∗             ∗

Pewnego dnia przystąpił do niego chłopiec wiejski i zapytał:
„Powiedz mi, skąd ten łańcuch złoty, opasujący twe biodra?“
Szaleniec zdumiał się — łańcuch, niegdyś żelazny, istotnie był złoty, to nie sen, lecz on nie wiedział, kiedy się przemienił.
Bił się gwałtownie w czoło — skąd, o skąd to szczęście bez jego wiedzy?
Stało się jego zwyczajem, iż zbierał kamyki i dotykał niemi łańcucha i potem rzucał je precz, nie zważając, czy się coś zmieniło; w ten sposób szaleniec znalazł i zgubił swój kamień probierczy.