Strona:Rabindranath Tagore - Ogrodnik (tłum. Kasprowicz).djvu/93

Ta strona została przepisana.

O PÓŁNOCY powiedział człek mniemający być ascetą:
„Oto nadszedł czas porzucenia domu i szukania Boga.
Ach! Któż mnie tak długo utrzymywał tu w złudzie?“
Odszepnął Bóg: „Ja“, atoli uszy owego człowieka były zatkane.
Z dzieckiem, uśpionem przy piersi, leżała jego żona, spokojnie śpiąc na drugiej połowie łoża.
Człowiek ów rzekł: „któż wy jesteście, coście mnie tak długo wodzili na pasku?“
Ten sam odpowiedział mu głos: „Oni — to Bóg!“ Ale on tego nie słyszał.
Dziecko zbudziło się z krzykiem i mocno przytuliło się do matki.
Rozkazał Bóg: „Stój, głupcze, nie opuszczaj domu,“ ale on ciągle nie słyszał.
Bóg westchnął i zapytał z żalem: „Dlaczego sługa mój idzie mnie szukać, rzucając mnie?“