Strona:Radosne i smutne.djvu/108

Ta strona została przepisana.
— 104 —

z fabryki. Indywiduum, którego spotkała odmowa, zbytnio się ministerialnem rozporządzeniem nie martwiło. Spluwał narodowym zwyczajem na niezamiataną od miesiąca „posadzkę“ ministerialnego gabinetu i szedł do drugiej kamienicy, gdzie urzędował leutenant z najbardziej idjotyczną gębą. Leutenant brał odpowiednią łapówkę, wrzucał do kosza wysokie pismo jego ekscelencji Kociuby czy Lizohuba i wydawał pozwolenie, na co kto chciał. Gdybym upadł tak nisko, żebym był ministrem, stanowczo bym się obraził.
To jednak były nieporozumienia wcale drobne, nieporozumienia prywatnego, rzecz można życia, łatwe do wyrównania. Ekscelencja ukraińska zaklęła pocichu od „czortowej mamy“ i poszła się poskarżyć do prezydenta ministrów, ten się poszedł poskarżyć pewnie do Petlury, Petlura poszedł się poskarżyć do niemieckiego generała, a niemiecki generał z całą pewnością wyrzucał Petlurę za drzwi. Rzeczy to były wśród przyjaciół drobne, a wśród ukraińskich mężów stanu nikt się nigdy o drobiazgi nie obrażał. Ministry ukraińskie były jednakże tylko napozór głupawe. Jest to wogóle charakterystyczne, dla tego plemienia: z twarzy bałwan grubo ciosany, we łbie zaś ma nie-