że jest piękna, w sobie zabójczo zakochana i wskutek tego ma w sobie wiele z prześlicznej kobiety, której najwybitniejszym wdziękiem jest to, że od czasu do czasu sama nie mnie, czego chce. Ale takie łagodne, przemijające szaleństwa są ozdobą miłości. Oto Warszawa uczyniła piękny grymas na pięknej twarzy, patrząc z pod zmrużonych powiek na tłum „powracających“. Tak samo śliczna kobieta patrzy na powracających po latach kochanków, którzy stracili styl. Daremnie taki tłumaczy, że przez kilka lat jęczał i tęsknił, patrzył w niebo i przez grudę gwiazd bieżał myślą nad Wisłę, że zarobił ręce po łokcie, byle wrócić, że dał sobie zaszczepić z wielkiej i obłąkanej miłości tyfus, ospę i cholerę, że, w bydlęcym wagonie jadąc przez dwa tygodnie, drżał z niecierpliwości, a kiedy zdaleka ujrzał srebrem zasnutą Wisłę, wtedy rękawem ciężką i ciepłą otarł łzę... No, tak... Wszystko jedno... Warszawa zawsze jest tą najdroższą, dla której... Jeszcze raz, wszystko to jedno...
Wobec tego, niejeden z tych, co powrócili, najpierw bardzo pilnie, z dziwnie zdumionem
spojrzeniem patrzył w niebieskie oczy najpiękniejszego tego miasta; potem zaczął myśleć
głęboko i smutno zwieszał głowę na piersi;