Jeżeli „cudowną podróżą“ była u Selmy Lagerlöf jazda podniebna na grzbiecie dzikiej gęsi, równie cudowną była podróż moja na pokładzie prawdziwego polskiego wojennego okrętu Wisłą z Warszawy do Tczewa, jak w bajce: polski okręt wojenny, taki mały, jakby dziecinny i taki ukochany, jak zjawisko z bajki. Rozrośnie się ona w dalszym ciągu niniejszej opowieści i po wysrebrzonej księżycem polskiej rzece, płynąć będzie cała flotyla, mała i groźna, a tak dumna, że serce na jej widok rosło, wsłuchane w radosny łopot polskiej bandery. Wszystko to zresztą zostanie tu opowiedziane z dokładnością żeglarskiego dziennika: busolą tej opowieści będzie serce, chorągwią na maszcie radość, zaś każde słowo będzie ostrzem kotwicy, co się w polską ziemię wgryza, stałe i wierne. A jak biała mewa, biały kwiat rzeki,