Strona:Radosne i smutne.djvu/158

Ta strona została przepisana.
— 154 —



nienki, jak do morskiej latarni, steruje ku niej ostrożnie, bo panieńskie serce może mieć mieliznę, potem jej w serce zarzuca zadzierżystą kotwicę, holuje ją potem do kinematografu, a wywiesiwszy płomienną flagę miłości, gwiżdże za chwilę i na nią i na całe miasto portowe i odpływa w przekonaniu, że lżej teraz będzie płynąć, bo Wisła wezbierze od łez panieńskich. Ale chłopak dobry i serdeczny, krzywdy nikomu nie uczyni, nietylko dlatego, że go dowódca flotyli i oficerowie w żelaznych trzymają ryzach, ale i dlatego, że ma serce, czyste, jak woda. Płaci za wszystko na brzegu, bo jest przedewszystkiem ogromnie „honorny“ i to go też mocno zobowiązuje, że go nadbrzeżni ludzie bardzo kochają. Człowiek z nad rzeki strasznie lubi człowieka z rzeki i braterski między nimi panuje stosunek. Z rykiem śmiechu opowiadają jedynie o rozmaitych awanturach nad Prypecią; był wtedy wśród nich jeden taki przemyślny, co umiał z wody chyba zrobić wino i strasznie lubił gęsi. Pędzi raz cztery przerażone gęsiątka i natknął się na dowódcę.
— Gadaj zaraz, czyje to gęsi? — woła zirytowany dowódca.
— Melduję posłusznie, że niczyje, — odpowiada łobuz, — to dzikie, panie kapitanie.