— Baczność! Prezentuj broń!
Patrzę na grób, flagą okrętową nakryty, czy nie drgnie, bo pan porucznik Pieszkański wyprostował się w nim pewnie, bo wszak to na jego piersi będą przypinali krzyż.
A komendant flotylli ogłasza grobowi i żywym, słońcu i drzewom i wszystkiemu dokoła:
„Nadaje się krzyż orderu Virtuti Militari pporucznikowi marynarki Jerzemu Pieszkańskiemu, dowódcy statku wojennego „Moniuszko“, który w dniu 14 sierpnia w rejonie Nieszawy w bitwie z przeważającemi siłami nieprzyjacielskiemi, usiłując przzedostać się na lewy brzeg Wisły, po stracie sternika sam zajął jego miejsce, nie przestając kierować ogniem karabinu maszynowego. Widząc, że statek, podziurawiony w wielu miejscach, zaczyna tonąć i mając poważne straty w załodze, przybił do
lewego brzegu Wisły i kazał załodze wylądować i statek opuścić, sam zaś z karabinu maszynowego, zdjętego ze statku, ostrzeliwał się, dopóki nie został dwukrotnie ranny. Poczem, nie będąc w stanie zatrzymać, przeprawiającego się przez rzekę nieprzyjaciela, zginął bohaterską śmiercią...“
Na poduszce podają krzyż siwemu, obok grobu stojącemu człowiekowi — niech on go