W literackim żywocie otrzymuje człowiek bardzo wiele listów; więc na początku karjery listy bardzo częste, bardzo jędrne i zdecydowane, kończące się po szeregu bardzo watpliwych uprzejmości zwrotem nagłym i pięknym, zawsze w tym samym stylu: „w przeciwnym bowiem razie oddamy sprawę sadowi“. Jest to manjera epistolarna szewców, krawców i kamieniczników, zupełnie zresztą nieszkodliwa, nie znam bowiem wypadku, aby taki list doczekał się odpowiedzi. W dalszej epoce pisarskiej karjery otrzymuje się listy, które groziłyby obłędem, gdyby się je czytało do końca. Są to listy grafomanów, z których każdy grozi tem, że pisać przestanie, jeśli mu się sub rosa powie, że mniejszych idiotów zamykano i każdy będzie pisał dalej, choć mu się nic nie odpowiada. Potem piszą niewinnie pensjonarki, które proszą się o wpisanie do albumu, albo stare, ka-