Wobec kapryśnej kobiety należy być albo demonicznym i stosować do niej nietzscheańskie metody, co się w obrazowym języku chłopskim tłumaczy dobitnie przez sentencję, pełną miłosnego czaru: „Kocha mnie, bo mi odbił wątrobę i złamał żebro“, — albo też należy przewrócić po murzyńsku białka oczu, z fizjognomji urządzić całą cukiernię, mówić tylko wierszami, wylać parę perfumowanych łez i głęboko, głęboko westchnąć. Warszawa dlatego tak lubi teatr i dlatego tak kocha się w aktoraoh, że ci umieją z serca zrobić karmelek; czanne charaktery basem gadające, co obnoszą po scenie zawsze sztylet, albo truciznę, czasem zaś wyrwą nieszczęśliwej naiwnej ze łba garść złotych, fałszywych włosów, mają mniej powodzenia. A Warszawa (ta, którą trzeba rozczulić) jest zawsze cudnie naiwna, chociaż ma coś tysiąc lat. Otóż Warszawa stamopanieńską modą niezmiernie lubi wszelkie miłosne oświadczyny i dowody, że ktoś za nią śmiertelnie tęsknił. Potrzebna jej tedy jest opowieść miłosna, cicho, miękkim głosem mówiona, opowieść o sercu, co umierało dla niej z miłości, a jeśli nie umarło to tylko dlatego, by ją ujrzeć raz jeszcze.
O, Warszawo! ta, którą trzeba rozczulać!
Gdyby ci, o najpiękniejsza z pięknych, za-