proceder, ujmujący w swojej prostocie, dowodzący, jak bardzo nieskażoną i naiwnie dziecinną duszę ma Tyrolczyk Wschodu. Patrzył z pomnika bat‘ko Chmielnicki i radował się w dobrej duszy.
Po kilku dniach, czerń regularna, to jest taka, która była panem życia i śmierci z racji zwycięstwa i zachowywała dość wesołe pozory władzy, pomieszała się z czernią nieregularną, która była panem życia i śmierci z tej racji, że uciekła z kryminałów, źle strzeżonych. Najbystrzejszy jednakże psycholog nie umiałby na pierwszy rzut oka odróżnić jednych od drugich, w praktyce zaś było to absolutnie wszystko jedno, czy się ma być rozstrzelanym na mocy rozkazu „prawnego“, czy bez rozkazu.
Kiedy się czasem ci niedokrewni krewni spotkali, krążąc po ulicach całemi oddziałami, rozpoczynała się wówczas strzelanina, gęsta i bezładna; zawsze wtedy zabijano kogoś trzeciego, co właśnie przechodził ulicą, owi zaś wiedli z sobą pertraktacje, wyjaśniali kuzynostwo i rozchodzili się z poczuciem wzajemnego szacunku. Obie zaś strony z pasją uprawiały rewizje, które były najpotworniejszą zmorą tego czasu; miało się wprawdzie „prawo“ niewpuszczenia do mieszkania ludzi, nie