Strona:Ramacharaka - Religje Indyj.pdf/9

Ta strona została przepisana.

i bogów mitologicznych — nieliczne jednostki władające prawdziwą wiedzą, starają się przelać światło tej wiedzy w umysły narodu za pośrednictwem metod poddawania myśli, przy nauczaniu dzieci, drogą symboli. Dzięki temu wzrasta silnie w narodzie dążenie do takich nauk, które mówią o Jedynem.
W starożytnych nawet hymnach Rig-Weda można znaleźć liczne wzmianki o czemś, stojącem wyżej od bogów, — o Bogu bogów, jednakże, bez jakichkolwiek prób wyjaśnienia lub tłumaczeniowych wskazówek; jest to tylko dążenie wmówienia narodowi idei, że istnieje Ktoś, panujący nad bogami ich mitologji, jakaś wszechświatowa Istota, od której powstało wszystko nawet bogowie.
Starożytni aryjczycy byli radosnymi, szczęśliwymi, bezpiecznymi poganami, których powszednie życie przypominało życie starożytnych greków. Rozkoszowali się radościami życia: jedli, bawili się, starając się otrzymać jak można najwięcej radości od każdego przelotnego mgnienia. Bogowie ich, narówni z bogami starożytnej Grecji byli bardzo, podobni do nich samych, i nie wymagali od swoich czcicieli ani głębokich rozmyślań, ani osobliwych reguł zachowania się, czy bezpłodnych sporów o moralność. Wystarczało zupełnie samo znoszenie ofiar, ażeby ułaskawić bogów i oczekiwać od nich darowania żądanych dobrodziejstw. Taka cześć bogów, w połączeniu z poddaniem się wymaganiom władców i wypełnienie prostych społecznych obowiązków, wyczerpywała całe życie wewnętrzne starożytnego hindusa.
Ale powoli wnarodzie poczęła budzić się świadomość, i świadomość ta poczęła stopniowo wypierać pierwotną wiarę w przyszłe życie — drogą metapsychozy. Idea o nieubłaganem prawie Karmy wnikała w religijną myśl, bez wątpienia, przy pomocy nauczycieli, którzy odsłaniali Prawdę stopniowo, o ile masa zdolna była ją przyjąć. Wyjaśniali polem Samsarę, czyli cykl kolejnych istnień, zesłanych nie dla rozkoszy, ale jako pewne nieszczęście, przychodzące na ludzi z nieznanych wyroków i wskutek tego na życie poczyna patrzyć się, jako na bezpłodną dolinę, zamkniętą między wierzchołkami dwóch wieczności, dolinę cierpienia, niedoli i bólu, wyjścia z której trzeba dlatego gorąco pragnąć. Stąd pochodzą owe smutne tony pesymizmu, które dźwięczą w filozoficznej religijnej myśli hindusa, tak różnej już teraz od poprzedniego pogańskiego (pokrewnego z greckiem) pojmowania życia, śmierci i odrodzenia. Jak gdyby potężny mistrz zwrócił oblicze hindusa do pesymistycznej strony istnienia, która tak oczarowała go swoją grozą, że nie był zdolny odwrócić od niej swoich oczu, i nie zauważył odwrotnej strony Prawdy — Prawdy optymizmu. Niektórzy z badaczy hinduskiej religji podejrzewali, że tę nagłą zmianę poglądów całej rasy hindusi zawdzięczają jakiemuś obcokrajowemu wpływowi, ale inni przypisują taki przełom tej okoliczności, że któryś z nauczycieli odsłonił jeden z wewnętrznych argumentów, zawierających wykład tajemnej doktryny“, narodowi nieprzygotowanemu jeszcze do tego, ażeby przyjąć, przyswoić sobie i zrozumieć nową naukę.