Strona:Rej Figliki 058.jpeg

Ta strona została przepisana.
Bártek Klimká oſrał.

RYm ieden nápiſawſzy, námálował Sowę,
Drugi Liſá on dybie, by iey urwał głowę.
Więc trzeći chłopá s kiyem, y Klimkiem go przezwał,
Cżwarty chłopá drugiego, á on Klimka oſrał.
A ná wirzchu nápiſał, otoż tobie Klimku,
Coś nam chciał ſowy potłuc, gowno w upominku.
A ták onego Klimká poſpołu y z rymem,
Opalił, ſzpetnie Bártek, ſámorodnym dymem.



Kárdynał co do Bogá ná obyad prośił.

KArdynał ieden z woyſkiem Papieſkim woiuiąc,
Biegał miedzy Rotmiſtrzmi, pewnie obiecuiąc,
Zwycięſtwo, bo ſie dzyecie to o krzywdę Bożą,
Y by też k temu przyſzło, chociay nas zátrwożą.
Może w tym nic nie wętpić, chociayże kto zginie,
Iż go pewny u Bogá, dziś obyad nie minie.
Jeden rzekł, na ten obyad by ſie też gotował,
Kſiądz rzekł, poznom wiecżerzał, ieſzcżem nie przechował.



Co Kotá ciągnął.

JEden co Kotá ciągnął, ſiedząc ſie zámyſli,
Drugi rzecże, że nam źwirz tá zimá wyniſzcży.
Ryſiom, Zdbiom á Wiewiorkam, to tym nic nie będzye,
Bowiem ći po ſzelinie, ſkacżą ſobie wſzędzye.
A ten ſzepce drugiemu, to śilna niecnotá,
Pátrzay iákoć záławia, by wſpomionał Kotá.
Mieſzka ze mną brát, pátrz iako ná zdradzye,
Bo ia bacżę ná co on, tę pokrywkę kłádzie.