Strona:Rej Figliki 096.jpeg

Ta strona została przepisana.
Chłopá co do pána nie puſzczono.

CHłopá niechciano puścić, gdy przyſzedł do páná,
A on ſzedſzy do domu, y przynioſł báráná.
Począł mu łámáć ogon, á kiedy iął trzeſzcżeć,
Ubogi Báran pocżął przede drzwiámi wrzeſzcżeć.
Wnet ſam pan drzwi otworzył, á cżego chceſz bracie?
Y támże go odpráwił, wnet w oney komnácie.
Idąc chłop precż rzekł: pánie, życżyłćibych tego,
Abyś zá wżdy báráná, miewał odwiernego.



Co cżapkę krámárzowi ukradł.

PRzyſzli dwá do krámárzá, y cżaplę mu wzięli,
Kiedy ſie o niey pytał, obádwá ſie klęli.
Ten co ią dał drugiemu, klął ſie że iey nie miał,
Ten co miał że iey nie wziął, tákże ſie przeklinał.
Krámárz rzekł, iuż ſie klnicie, áleć ia pewnie wiem,
Ze złodziey miedzy wámi, y drugim to powiem.
Bo wiem że cżapká pewnie, będzye páná miáłá,
Boć miedzy námi Káwką, precż nie wyleciáłá.



Co kſiędzu łupiny dał miáſto orzechow.

JEden kiedy ſzedł w drogę, kſiędzu ſie ſpowiedał,
A ieſliby co ználazł, pewnie mu obiecał,
Ná poły z nim rozdzielić, by zań prośił Bogá,
Aby mu ſie ſzcżęſliwa pozdárzyła drogá.
Y nálazł wor orzechow, iądrká wſzytki wybrał,
Kſiędzu potym ſkorupy tak y z worem oddał.
Rzekł: otoż maſz nápoły, á ieſzcżeć náddawam.
Abowiem więcey łupin, y worći przydawam.