się go do jakiegoś materjału, nasyconego tranem, poczem rozbłyskuje duży jasny płomień. Kto pierwszy wzniecił ogień, ten oczywiście użycza go swemu sąsiadowi.
Pokazałem im razu jednego jak przy pomocy słońca i szkła zapalającego można rozniecić ogień. To wprawiło ich w zachwyt, ale nie przyszło im na myśl nabyć takie szkło i przyswoić sobie ten wynalazek.
Gdy wreszcie ryba jest gorąca, rodzina cała z powagą zasiada do jedzenia. Atikleura i jego rodzina oczywiście nie znają noży i widelców. Muszą zadowolić się wyłącznie temi przyrządami do jedzenia, jakie dała im natura. To też często parzą sobie ręce, ale się tem zupełnie nie przejmują. Po jedzeniu każdy z nich czas jakiś spędza według swego upodobania. Errera spostrzega, że coś się zepsuło w jego widłach i stara się je naprawić. Eskimosi wszelką pracę wykonywują przy śpiewie, jeżeli wogóle miano śpiewu można dać dźwiękom przez nich wydawanym. Ale najmniejszej pracy wykonanej czy to przez mężczyznę, czy przez kobietę towarzyszą zawsze monotonne, dziwaczne dźwięki: c — d — e — f, f — e — d — c, c — d — e — f, f — e — d — c i tak w nieskończoność. Naturalnie można zwarjować, słuchając tej monotonnej muzyki. Gdy Errera naprawił swoje widły, Nalungja zabrała się do sporządzenia kajaka Atikleury. Kajak leży przed namiotem na trzech małych kupkach kamieni, które są tak wysokie, że psy na nie wskoczyć nie mogą.
Cała robota z drzewa jest wykonana. Trzeba tylko jeszcze dopasować i posklejać poszczególne części. Zestawienie ostateczne kajaka wymaga wielkiej cierpliwości Nalungji, gdyż kajak składa się z wielu drobnych kawałków drzewa, które muszą do siebie
Strona:Roald Amundsen - Życie Eskimosów.djvu/27
Ta strona została uwierzytelniona.