Strona:Roald Amundsen - Życie Eskimosów.djvu/36

Ta strona została uwierzytelniona.

głem zdać sobie sprawy, czy istotnie sam uważa się za wyższego od innych, czy też odgrywa tylko taką komedję. Zdaje mi się, że to ostatnie przypuszczenie jest słuszniejsze. Dowodził, że był na księżycu i opowiadał długo i szeroko o swoich wrażeniach. On sam, oczywiście według swej opowieści, odgrywał tam wielką rolę. Eskimosom, którzy tu na ziemi będą się stosowali do jego woli, zapewniał miejsce na księżycu. Mówił, że polowania na renifery odbywają się tam na niezmierzonych przestrzeniach, a poza tem można mieć różne inne przyjemności. Tym, którzy nie zupełnie byli mu posłuszni przeznaczał miejsce na gwiazdach, gdzie naturalnie także czas jakiś przebywał — tych jednak, którzy absolutnie odmawiali mu posłuszeństwa, strącał na ziemię. Wszyscy niezachwianie wierzyli w te bajki. Gdy Uhu złamał pewnego razu obojczyk, leczyłem go bezskutecznie. Poprawa nastąpiła dopiero wówczas, gdy dopomógł mu Alleingan. Nie wiem jednak zupełnie na czem ta pomoc polegała. W tem plemieniu utrzymało się podanie o rodzie olbrzymów, który zamieszkiwał ten kraj przed Eskimosami. Ród ten nazywał się „Tungi“, mówiło się o nim zawsze z największym szacunkiem. Tungi byli znacznie więksi i silniejsi od Eskimosów i odziewali się skórami niedźwiedzi. Ruiny starych chat z kamienia cosanego uważali Eskimosi za domy tungi. Stary Alleingan poza innemi przechwałkami, twierdził jeszcze, że sam powalił ostatniego z rodu Tungi. I wszyscy mu wierzyli. Nikt nie był tak bezwstydny, by prosić o pokazanie zwłok zabitego. Zresztą sztuk jego widziałem niewiele, był na tyle mądry, że wołał popisywać się przed inną publicznością. Uważałem go za wyrafinowanego, starego szarlatana, który wyzyskuje łatwowierność swoich ziom-