Podpełzają więc do nich, co jest jednak dość trudne i wymaga ogromnej zręczności. Uzbrojeni są w dzidy, noże i łyżki.
Małą skórę fokową zarzucają na plecy i zbliżają się do czarnych punktów tak blisko, jak tylko to jest możliwe. Potem kładą się znowu na brzuchu i pełzną dalej. Foka na lodzie jest równie czujna, jak pod wodą i jeśli niema jakiegoś wzgórza lodowego, któreby zakryło Eskimosa, to ma on do spełnienia bardzo ciężkie zadanie.
Nie spuszczając z oczu foki, porusza się powoli naprzód. Jak tylko foka głowę podniesie, Eskimos się zatrzymuje, kładzie się na lodzie i leży, dopóki foka się nie uspokoi. Gdy jest już bardzo blisko, podkłada pod łokcie skórę fokową i na niej posuwa się naprzód, aby stłumić wszelki szmer. Jeżeli widzi, że zwierzę jest zaniepokojone, wtedy udaje fokę, pomrukuje i stuka nożem w lód w taki sam sposób, jak to czynią foki płetwami. I w ten sposób zbliża się do zwierzęcia. Jeśli uda mu się podejść na odległość rzutu, nie będąc dostrzeżonym przez fokę, wtedy wyprostowuje się nagle i ciska w zwierzę dzidę ruchem śmiałym i pewnym, Jest to oczywiście chwila krytyczna, w której wielokrotnie foki uciekają przed myśliwymi, często jednak stają się ich łupem. Nasi łowcy norwescy umieją dużo opowiadać o tych trudnościach polowania na foki w lecie. Często polowanie takie trwa kilka dni, Eskimos bierze wtedy z sobą zapasy jedzenia: i śpi i pożywia się na lodzie. Cóż to za niestrudzeni ludzie ci Eskimosi!
Minął już lipiec, niebo jest błękitne, a słońce rzuca ciepłe promienie. Wszędzie widać mnóstwo ptaków, a całe wzgórza pokryte są kwitnącemi kwiatami.
Strona:Roald Amundsen - Życie Eskimosów.djvu/81
Ta strona została uwierzytelniona.