Strona:Roald Amundsen - Życie Eskimosów.djvu/92

Ta strona została uwierzytelniona.

Poza tem stał się uczniem porucznika Hausena, uczył się czytać i poznawać godziny na zegarze. Nie wykazywał dużych zdolności, ale nauczył się dość szybko pisać swoje imię i umiał powiedzieć, która jest godzina, zawsze jednak z różnicą jakichś pięciu minut.
Szybciej poszło z nauczeniem się gry w warcaby, której tajemnicę tak dobrze zgłębił, że często pobijał swego pana i nauczyciela. Często siedziałem w kajucie i czytałem książkę, podczas gdy oni grali. W miły sposób odczuwałem obecność graczy, słysząc ich ciche i rozsądne uwagi. Gdy Manni wygrywał, to wpadał w taki szał radości i wydawał takie głośne okrzyki, że rozkoszowanie się literaturą przez jakiś czas było zupełnie niemożliwe. Był to nadzwyczaj miły i dzielny chłopak. Zawsze pogodny, pełen dobroci, wzbudzał duże zaufanie. Największą przyjemnością było dlań polowanie, tak że prawie ciągle uganiał się za zwierzyną. Ponieważ towarzyszył na polowaniu Ristedtowi i Hansenowi, upominałem go, aby przestał żuć tabakę. Żucie tabaki było dla mnie zawsze wstrętne, młody chłopak powinien strzedz się tego nałogu. Ristedt i Hansen żuli tytoń, tak jak kto inny zjada bułkę z masłem, zwłaszcza gdy byli na polowaniu. Próbowali Manni skusić, nie chciał on jednak wziąć do ust tytoniu. Pozwoliłem mu palić, ostrzegając jednocześnie, że nadmierne palenie może być szkodliwe. Usłuchał mnie i był bardzo wstrzemięźliwym palaczem. Ponieważ łatwo się zaziębiał — musiał, pomimo, iż się temu sprzeciwiał, kilkanaście dni przeleżeć w łóżku — obawiałem się o niego i kazałem mu zmieniać ubranie po powrocie z każdej wycieczki. Ristedt mówił mi, że Manni po każdym powrocie do domu, przebiera się od stóp do głów.