Strona:Robert Browning - Na balkonie.djvu/31

Ta strona została uwierzytelniona.

KRÓLOWA. Tak to było,
O tak, Konstancyo! Oto ludzie mówią —
Może nie ludzie, nie, a tylko mary: —
„Ku zachodowi kłoni się twe życie,
Już posiwiałaś — stój! ni kroku dalej! —
Już to za późno dla ciebie, dziewczętom
Pozostaw miłość, zostaw ją Konstancyi,
Ty bądź — królową!“ Człek zna tę wskazówkę —
W połowie drogi chwyta ją, jak dziecko,
Wstyd go ogarnia, jeśli się w nim zbudzi
Jakowy opór... — „Miłość!... O miłości
Przestań już myśleć! Królową-ci jestem,
Rządy mi dzierżyć, nie kochać, zaprawdę!“
I tak te lica stają się takiemi,
Jak są, tak włosy bieleją, tak ręce
Więdną, jak moje — wtem — — o nie! Nie taki
Ma być mój koniec — — dzięki Bogu!

KONSTANCYA. Pani — —
Ja nie rozumiem — — —

KRÓLOWA. Ty — szczęśliwa!... Nie wiem,
Jak jest dla mężczyzn, ale dla nas, kobiet —
Konstancyo, jestem, tak jak ty, kobietą —
Jedyny tylko skarb jest w życiu: miłość! —
Wszystko, co skarbem się wydaje, będzie
Jedynie cieniem miłości; pozłotę
I wszelką wartość daje mu li miłość.