Strona:Robert Browning - Na balkonie.djvu/39

Ta strona została uwierzytelniona.

W tych, którym mogą się podobać; przedsię
Mówią najlepsi z nich, iże nie piękność
Nadaje trwałość miłości — co dzisiaj
Słodkie, to jutro ckliwe: duszę, mówią,
Warto miłować, wyobraźnię, wreszcie
Kochają nowość... Trzeba wyznać prawdę,
Chociażby była straszliwem przekleństwem —
Oni kochają królowę, kochają
I chcą ją kochać — — On czyżby nie kochał?

KONSTANCYA. Jakże on kochać może — zaślubioną
Komu innemu? Prawda, czczy to związek,
A jednak wiąże... Pomnij-że na własną
Godność, na godność jego! W jakiż sposób
Ten wielkoduszny człowiek — a nie myślę
Przeczyć twej wierze, iż jest wielkoduszny —
Mógłby pozostać twoim faworytem
Na wstyd i hańbę wszystkich? —

KRÓLOWA. O, słuchajcie,
Co ona mówi!? Umiałażby kochać
Tak, jak ja kocham? Czyż to ja mówiłam
O krasolicej młodości? Popatrzcie,
Co to być może! Jak to młodość kocha!
Powiedz-że jeszcze, że nigdybyś tego
Nie uczyniła, co ja chcę uczynić —
Że ci to nie jest wrodzonem! Chcę z drogi
Wszystkie usunąć przeszkody, jak miesiąc