Zabawić kogoś z mężczyzn, by się śmiało
Dwóch z tego serca, jeśliby uległo?
Póki się Boga boję, póki żyję
Pod jego niebem, nigdybym w ten sposób
Nie mógł obrazić kobiety, chociażby
Najlichszą była na świecie, a człowiek,
Któremu taką świadczyłbym przysługę,
Wart był dziesięciu cesarzy!
KONSTANCYA. Norbercie!...
NORBERT. Raz li kochałem i raz tylko żyłem!
Cóż o tem myśleć i cóż mówić o tem?
Ja ciebie kocham! Na cóżby się zdało,
Gdyby krok taki zabił miłość we mnie?
Skończoną byłaby twa gra: rachunek
Trzebaby zdawać li przed Bogiem — prawda?
A zaś co do mnie — czyż może zmartwychwstać
Zamordowana miłość i dla twojej
Klękać uciechy przed tą, którąś dla niej
Raczyła wybrać? To nazbyt straszliwe!
To ci, Konstancyo, nie było wiadome,
Lecz teraz wiesz już, że dusza i ciało
Jedno li mają życie, tylko jedno! —
U stóp twych leży moja miłość żywa!...
KONSTANCYA. Patrz na królowę! To ostatnie słowo —
Jeżeliś żarty uważał za prawdę,
Jeśliś mnie kochał tak naprawdę — —