Strona:Robert Browning - Na balkonie.djvu/57

Ta strona została uwierzytelniona.

KONSTANCYA. Czuj moje serce!... Niech umrze przy twojem!

NORBERT. Przy mojem!... Zarzuć zasłonę na wszystko!
U szczytu życia jesteśmy!...

KONSTANCYA. Jam twoja!
Twoja, o, twoja!

NORBERT. Ty i ja — cóż badać,
Jakiemi tutaj przyszliśmy drogami
W sam labiryntu środek? Ludzie marli,
Próbując znaleźć miejsce, które myśmy
Dzisiaj znaleźli.

KONSTANCYA. Znaleźli! Znaleźli!...

NORBERT. Jej się nie lękaj, luba! Po za wszelkim
Myśmy już bólem dziś — —

KONSTANCYA. Na łonie Boga!...
I ja cię chciałam, jakbyś był człowiekiem,
Koroną kusić wzorem innych ludzi!

NORBERT. Skończyć się musi tutaj — — zbyt to szczytne!...

KONSTANCYA. Zmilkła muzyka — jakież to się ku nam
Zbliżają kroki miarowe?... Płomienie
We mnie i wokół mnie!

NORBERT. Ponad tą jaśnią
Śmierć nagle dłoń swą podnosi. — Wybawi
Nas od wszystkiego...