Strona:Robert Browning - Na balkonie.djvu/74

Ta strona została uwierzytelniona.

PIERWSZY KUPIEC. Owszem, pijcie! pijcie!
Ja daję szczęście wszystkim śmiertelnikom,
Którzy je piją długim i głębokim
Haustem... a zasię w potępieniu u mnie
Są drogi mnichów, wysypane solą!

(TEIG i SZEMUS siadają przy stole i piją.)

TEIG. Rzadkie zapewne widzieliście kraje
I rzadkie sprawy.

PIERWSZY KUPIEC. A co też myślicie —
Jakiemu panu my służymy?

SZEMUS. Zycie
Jest mi ciężarem, bo ja mu nie służę!

PIERWSZY KUPIEC. Lecz o tem więcej, gdy sobie podjemy;
Lubimy bowiem wesołą wieczerzę,
Skrzący się ogień i pogodne serca,

SZEMUS. Chodź-że tu, Maire, ugotuj nam wilka.

MAIRE zbliża się do ognia. O, woda nie chce gotować się dla was.

PIERWSZY KUPIEC szepce coś nad wodą.
Już się gotuje.

MAIRE. Ja nie chcę gotować
Dla was!

SZEMUS. No, Maire wściekła się zupełnie!

(TEIG i SZEMUS wstają ze stołków i zataczają się.)