wająca na kołdrze, była chuda, koścista, brudnożółtawa i gęstym włosem pokryta. Była to ręka Edwarda Hydego.
Musiałem ją zapewne pełen zdumienia dłuższy czas obserwować, zanim w piersi mej obudził się niewymowny lęk, który sprawił, że wyskoczyłem z łóżka i pobiegłem do lustra. Na widok tego, co tam się oczom moim przedstawiło, krew mi w żyłach zastygła. Nie ulegało najmniejszej wątpliwości: ułożyłem się w nocy do snu jako Henry Jekyll i obudziłem się rano jako — Edward Hyde! Czem to wytłomaczyć, tak pytałem siebie samego, a potem pod obuchem straszliwego lęku: w jaki sposób da się to zmienić? Była już godzina dziewiąta zrana, służba moja dawno już wstała, wszystkie moje chemikalja znajdowały się w gabinecie laboratoryjnym, do którego długą trzeba było odbyć wędrówkę przez kurytarze, podwórze, salę wykładową — i ta droga właśnie napełniała mnie strachem. Było możliwe ukryć twarz moją, ale na cóż to się zdało, skoro zmiany całej mej postaci zataić nie byłem w stanie? Ale po chwili przyniosła mi błogą ulgę myśl, że wszak służba moja już przyzwyczajona była widywać w domu moim, drugie moje ja w postaci Hydego. Wdziałem więc na siebie czemprędzej za szerokie ubranie moje Jekyllowe i przewędrowałem szczęśliwie cały dom. Tylko portiera Brandshawa spotkałem
Strona:Robert Louis Stevenson - Człowiek o dwu twarzach.djvu/122
Ta strona została przepisana.