Strona:Robert Louis Stevenson - Człowiek o dwu twarzach.djvu/127

Ta strona została przepisana.

tak błahego powodu popełnić tego rodzaju zbrodni, a ja, kiedy mordowałem, nie byłem w większym stopniu przy zmysłach aniżeli chore dziecko, łamiące zabawkę Ale ja z własnej woli pozbawiłem się tych wszystkich powściągających instynktów, które i najgorszemu człowiekowi umożliwiają z pewną stałością bronić się przeciw wszelkim pokusom, i dlatego też już najmniejszej musiałem uledz pokusie.
Natychmiast obudził się wtedy we mnie duch piekła i począł szaleć. Z lubieżną rozkoszą zdruzgotałem nieodporne ciało, z radością, która za każdem uderzeniem się wzmagała. Dopiero, kiedy zmęczenie mnie owładać poczęło, przeszył mnie nagle w chwili najszaleńszej mej rozkoszy — zimny dreszcz.
Przed oczyma moimi rozerwała się jakby mgła, poznałem, że życie moje było stracone i uciekłem z placu mego potwornego czynu. A sercem mem miotały niewysłowiona radość a zarazem i strach, bo chucie moje były zaspokojone i rozpętane, a chęć do życia nader silna.
Pobiegłem do mego mieszkania w dzielnicy Soho i zniszczyłem wszystkie papiery, co właśnie winę moją podwójnie pewną uczynić musiało. Potem śpieszyłem oświetlonemi jeszcze ulicami, jakby pijany, do mego Jekyllowego domu. Zbrodnia moja ciążyła mi jak ołów, a jednocześnie wymyślałem sobie z lekko-