Strona:Robert Louis Stevenson - Człowiek o dwu twarzach.djvu/31

Ta strona została przepisana.

skiej powale, kamiennej posadzce i na sposób will letnich ogrzewanego jasnym otwartym ogniem kominka. Kosztowne szafy dębowe stały przy ścianach.
— Czy chce pan czekać tutaj przy kominku, czy też mam oświetlić jadalnię?
— Dziękuję, będę tutaj czekał — rzekł adwokat.
Zbliżył się do krat kominka i oparł się o nie. Hall, w którym teraz sam został, był ulubionem miejscem jego przyjaciela, doktora Jekylla, a sam Utterson nazywał go zawsze najmilszem miejscem w całym Londynie. Ale tej nocy, czuł w krwi swej dziwny dreszcz. Oblicze Hydego wryło się silnie w jego pamięć, i odczuwał teraz, co mu się rzadko zdarzało, wstręt do życia. Miał wrażenie, jakby wszystko na tym świecie było pełne grozy, nawet trzaskanie ognia w kominku, te szafy wysokie i niespokojne miganie cienia na powale. Wstydził się przeto uczucia ulgi, jakie go ogarnęło, gdy Poole wrócił z oznajmieniem, że doktora Jekylla w domu niema.
— Widziałem pana Hyde, wchodzącego bramą starej sali sekcyjnej, Poole — rzekł adwokat. — Czy wolno mu to nawet i wtedy, kiedy doktora Jekylla w domu niema?
— Tak, panie Utterson — odrzekł służący. — Pan Hyde posiada klucz.