pnej chwili Hyde z prawdziwie małpią zwinnością począł tratować po ciele starca, okładając go przy tem istnym gradem kijów, pod któremi kości głośno się łamały, a ciało poprostu podnosiło się i spadało, jak gdyby było z gumy. Ten widok tak dziewczynę przeraził, że zemdlała.
Była godzina druga nad ranem, kiedy dziewczyna, odzyskawszy przytomność, zawiadomiła o wypadku policję. Morderca już dawno się oddalił, ofiara natomiast leżała w pośrodku ulicy i była w sposób wprost niewiarogodny zmasakrowana. Laska, którą zbrodnia została dokonana, była z rzadkiego, niezwykle łykowatego i ciężkiego drzewa; mimoto złamała się w samym środku z powodu nadzwyczajnej siły razów, zadawanych z bezmyślnem okrucieństwem; jedna jej część potrzaskana stoczyła się do rynsztoka ulicy, zaś drugą morderca bezsprzecznie zabrał ze sobą. Przy ofierze znaleziono portfel i złoty zegarek, nie było zaś żadnych papierów, ani wizytówek, z wyjątkiem zapieczętowanego i ofrankowanego listu, który prawdopodobnie oddany miał być na pocztę. List był adresowany do mecenasa Uttersona.
Przyniesiono go adwokatowi nazajutrz rano, w chwili, gdy właśnie wstawał z łóżka. Ujrzawszy pismo i dowiedziawszy się o szczegółach morderstwa, Utterson sposępniał w sposób niezwykły.
Strona:Robert Louis Stevenson - Człowiek o dwu twarzach.djvu/42
Ta strona została przepisana.