Strona:Robert Louis Stevenson - Człowiek o dwu twarzach.djvu/46

Ta strona została przepisana.

podstępne, ale wygładzone obłudą, zachowanie natomiast miała nienaganne.
— Tak — rzekła — pan Hyde tu mieszka, ale niema go obecnie w domu. Był tu późną nocą, lecz po godzinie wyszedł. To u niego nie jest nic nadzwyczajnego, gdyż ma dość dziwaczne nawyknienia i często przez dłuższy czas wcale go w domu niema. Tak naprzykład widziałam go wczoraj znowu po upływie dwuch miesięcy.
— Już dobrze — rzekł mecenas — chcielibyśmy mieszkanie jego zobaczyć.
A kiedy kobieta właśnie zamierzała oświadczyć, że to niemożliwe, Utterson dodał szybko:
— Muszę pani zaraz powiedzieć, kim jest ten pan tu: inspektor Newcomen ze Scotland-trybunału.
Na twarzy kobiety wystąpiła nietajona radość, pełna nienawiści.
— Ach — zawołała — więc to tak się z nim rzecz ma? Cóż to zbroił?
Utterson i inspektor zamienili spojrzenie.
— Nie zdaje się by był tu zbyt lubianą figurą — zauważył ostatni. — A teraz szanowna pani pozwoli mnie i temu panu przeprowadzić tutaj małe oględziny.
W domu, zamieszkałym teraz tylko przez starą kobietę, Hyde odnajmował kilka pokoi, które były jednak zbytkownie i ze smakiem urządzone.