Strona:Robert Louis Stevenson - Człowiek o dwu twarzach.djvu/55

Ta strona została przepisana.

dyńskie. Niepostrzeżenie mecenas stawał się coraz bardziej miękki. Przed nikim nie miał tak mało tajemnic jak przed Guestem; zdaje się, że było ich nawet o kilka mniej, niż sam sądził. Guest często bywał urzędowo u doktora Jekylla, znał służącego Poola i musiał prawdopodobnie słyszeć o stanowisku, jakie Hyde w domu doktora zajmował. Mógł więc wcale dobrze się orjentować a temsamem i wnioski wyciągać. Czyż nie było zatem wskazane pokazać mu list, wyjaśniający może tajemnicę. A ponadto Guest, jako doskonały grafolog, mógłby zapewne więcej z niego wyczytać, niż każdy inny człowiek. Będąc zaś niezwykle doświadczonym prawnikiem, z pewnością wypowie jakieś zdanie o tem tak dziwnem piśmie, na podstawie którego to zdania on, Utterson, będzie może mógł dalsze swoje zachowanie w całej sprawie ustalić.
— To smutna nad wyraz historja z biednym posłem Sir Danversem — odezwał się po tych rozmyślaniach do swego sekretarza.
— Tak, panie mecenasie, niezwykle smutna i dlatego też wstrząsnęła całym Londynem — odparł Guest. — Owe indywiduum bezsprzecznie musi być obłąkane.
— Pragnąłbym bardzo usłyszeć o nim pańskie zdanie — odrzekł Utterson. — Mam oto tutaj pismo skreślone jego ręką. Zaznaczam jednakowoż, że sprawa