to do doktora Lanyona, by usłyszeć jego zdanie o nowem zachowaniu się wspólnego przyjaciela.
Spostrzegłszy Lanyona, przeraził się wyglądem jego niesłychanie zmienionym. Na twarzy jego wypisany był najwyraźniej wyrok śmierci. Kwitnący jeszcze przed kilkoma dniami mężczyzna zbladł w zastraszający sposób, schudł i wogóle robił wrażenie starca. Bardziej jednak, niż te zewnętrzne oznaki upadku sił, przeraził Uttersona wzrok i zmieniona cała istota przyjaciela, z której przemawiał jakiś straszliwy wstrząs w głębi duszy. Trudno było przypuszczać, by lekarz lękał się śmierci, a mimoto Utterson innego znaleźć nie mógł wytłumaczenia na tę niebywałą zmianę.
— On jako lekarz — tak adwokat rozumował — musi stan swój znać, musi wiedzieć, że dni jego są policzone, a ta właśnie świadomość jest jednak ponad jego siły.
Kiedy zaś wyraził przyjacielowi wprost swój niepokój co do jego wyglądu, Lanyon z dziwną równowagą i spokojem oświadczył mu, iż wie, że jest stracony.
— Miałem atak — ciągnął dalej — z którego się już nie podźwignę. Chodzi najwyżej jeszcze o parę tygodni.. No tak, życie moje było piękne i miłe. Kochałem je, wierzaj mi, że kochałem życie zawsze
Strona:Robert Louis Stevenson - Człowiek o dwu twarzach.djvu/61
Ta strona została przepisana.