Strona:Robert Louis Stevenson - Człowiek o dwu twarzach.djvu/62

Ta strona została przepisana.

bez wszelkich medytacji. Teraz zaś myślę chwilami, że gdybyśmy wszystko wiedzieli, chętniebyśmy się z tego świata wynieśli.
— Jekyll zdaje się również jest chory — zauważył Utterson. — Czy widziałeś go może w ostatnich dniach?
W tym momencie twarz Lanyona dziwnie się skurczyła i drżąca dłoń jego robiła nerwowo gest odpychający.
— Nie chcę go nigdy więcej widzieć, ani też o nim słyszeć! — zawołał silnym, ale niepewnym głosem. — Zerwałem z tym człowiekiem raz na zawsze i proszę cię, zaoszczędź mi wszelkiego wspomnienia o kimś, kto dla mnie nie istnieje.
Utterson oniemiał i dopiero po dłuższej pauzie zapytał:
— Czy nie mógłbym naprawdę czegoś jeszcze uczynić? Wszak jesteśmy starymi przyjaciółmi — — i w tem życiu chyba już nowych przyjaciół nie znajdziemy...
— Absolutnie niemożliwe — odrzekł Lanyon, — Zresztą zapytaj go sam.
— Nie chce mnie przyjąć — rzekł Utterson.
— To mnie wcale nie dziwi — brzmiała odpowiedź Lanyona. — Po mojej śmierci będziesz może w możności rozpoznać, po czyjej stronie w tym wypadku