Strona:Robert Louis Stevenson - Człowiek o dwu twarzach.djvu/85

Ta strona została przepisana.

jej kres. Poole i ja chcemy gwałtem dostać się do gabinetu doktora Jekylla. Gdy nam się rzecz uda, biorą wszystko na swoje dość szerokie barki. Ażeby zaś drabowi nie udało się spłatać nam figla i umknąć zanim się do gabinetu dostaniemy, pan wraz z kucharzem musicie uzbroić się w grube kije i stanąć na warcie przy bramie laboratorjum. Dajemy wam dziesięć minut czasu, byście posterunek swój zajęli.
Po wyjściu portjera Bradshava mecenas patrzył na zegarek, a potem odezwał się do służącego Poole:
— A teraz, mój kochany, my udamy się na nasze miejsce.
I uzbroiwszy się w haczyk kuchenny, cichaczem wraz z Poolem zbliżał się do drzwi, wiodących do gabinetu doktora Jekylla.
Po drodze zgasła im nagle świeca, a wśród ciemności, która ich otoczyła, słyszeli jednostajny szmer, dolatujący z ulic Londynu. Kiedy zaś, zapaliwszy na nowo świecę, dotrali do sali wykładowej, przylegającej do gabinetu doktora, usłyszeli nerwowe kroki, stąpające tam bezustannie.
— Tak wędruje przez cały dzień — szeptał Poole, a nawet przez większą część nocy. Tylko, kiedy dostaje z apteki nowe leki, następuje mała pauza. O, musi to być nieczyste sumienie, które taki ze sobą przynosi niepokój W każdym kroku jest krew. A te-