Strona:Robert Louis Stevenson - Człowiek o dwu twarzach.djvu/88

Ta strona została przepisana.

ciało mężczyzny, boleśnie skurczone i jeszcze podrygujące, Zbliżyli się na palcach, odwrócili ciało i ujrzeli twarz — Hydego. Miał na sobie za szerokie ubranie, odpowiadające rozmiarami swemi postaci doktora Jekylla. Mięśnie twarzy jego poruszały się jeszcze jakby śladem życia, ono samo zaś już uleciało. Po zgniecionej epruwetce w ręku nieboszczyka i silnym zapachu, rozlegającym się w gabinecie, Utterson poznał, że miał ciało samobójcy przed sobą.
— Przybyliśmy zapóźno — rzekł poważnie — zarówno do ratunku jak i do kary. Hyde poszedł do swego sędziego, my zaś teraz musimy szukać ciała twego pana.
Największą część budynku zajmowała sala wykładowa, wypełniająca prawie cały parter; nad nią znajdował się gabinet, tworzący górne piętro i wychodzący na podwórze. Z sali wykładowej prowadził kurytarz do bramy przy ulicy bocznej, z gabinetu zaś prowadziły do niej osobne schody. Oprócz tego było jeszcze kilka ciemnych komórek i obszerna piwnica.
Wszystkie te ubikacje Utterson i Poole poczęli teraz dokładnie przeszukiwać. W komórkach wystarczyło jedno spojrzenie oka, gdyż wszystkie były próżne i dawno już nie otwierane, jak to poznać było z kurzu, spadającego przy otwieraniu drzwi. Piwnica natomiast zapełniona była najniemożliwszemi gratami,