Strona:Robert Louis Stevenson - Człowiek o dwu twarzach.djvu/92

Ta strona została przepisana.

Potem stanęli przy biurku, na którem ujrzeli grubą kopertę, adresowaną własnoręcznie przez doktora Jekylla do Uttersona. Mecenas rozpieczętował ją i wypadło z niej kilka dokumentów. Jeden z nich zawierał testament, podobnie ekscentrycznie ułożony, jak ten, który Utterson przed pół rokiem Jekyllowi zwrócił. Tam zaś, gdzie przedtem wypisane było nazwisko „Edward Hyde“, adwokat przeczytał teraz z nieopisanem zdumieniem własne swoje imię i nazwisko. Ale i w tym testamencie była taksamo jak w pierwszym wyraźnie mowa o śmierci lub — „nagłem zniknięciu“ doktora Jekylla. Utterson patrzył to na służącego, to na dokument, a wreszcie i na nieżywego zbrodniarza, wyciągniętego na dywanie.
— Mam wrażenie, że mi się coś we łbie przewraca rzekł w końcu. — On był przez cały szereg dni panem tego dokumentu, nie miał najmniejszego powodu być dla mnie życzliwie usposobiony, musiał być wściekły, iż tym razem zupełnie został w testamencie pominięty, a mimo wszystko dokumentu nie zniszczył!
Po chwili Utterson podniósł drugi dokument. Była to kartka papieru z własnoręcznem pismem doktora Jekylla i datą u samej góry.
— Ach, Poole — zawołał adwokat — jeszcze dziś doktór był przy życiu i tutaj w tym pokoju. On