w tej chwili niebo zesłało mu niespodziewanego obrońcę w postaci Charlie Pendragon’a, który nagle wyłonił się z pośród drzew.
— No, no, jenerale, wstrzymaj pan rękę, nie jest to ani grzecznie, ani po męsku.
— Aha — zawołał jenerał, kręcąc się dokoła nowego przeciwnika, — Mr. Pendragon! I pan przypuszcza, mister Pendragon, że ponieważ miałem nieszczęście ożenić się z siostrą pańską, to będę znosił, aby mi robił uwagi i właził w drogę taki zdyskredytowany bankrut i libertyn, jak pan? Znajomość z lady Vandeleur odjęła mi wszelką chęć do bliższej znajomości z jej rodziną.
— A czy pan sądzi, jenerale Vandeleur — odparował Charlie, — że moja siostra, ponieważ miała nieszczęście poślubić pana, straciła już wszelkie prawa i przywileje kobiety z towarzystwa? Zgadzam się, że fakt ten obniżył jej pozycję towarzyską, ale dla mnie jest ona zawsze urodzoną Pendragon. Do mnie należy chronić ją od zniewag, i choćby pan był dziesięćkrotnie jej mężem, nie pozwoliłbym na ograniczenie jej wolności, ani na zatrzymywanie jej posłańców.
— Jakże to, mr. Hartley? — zapytał jenerał, — zdaje się, że mr. Pendragon jest mego zdania. On również podejrzewa, że lady Vandeleur ma coś wspólnego z cylindrem pańskiego przyjaciela?
Charlie spostrzegł, że popełnił niewybaczalny błąd i coprędzej chciał go naprawić.
— Co, proszę pana? — zawołał, — mówi pan, że podejrzewam? Nie podejrzewam nic. Ale kiedy widzę, że ktoś nadużywa swej siły i maltretuje niższych od siebie, pozwalam sobie zainterwenjować.
Mówiąc to, dał znak Harry’emu, ale ten był zbyt głupi czy zbyt zmięszany, by go zrozumieć.
Strona:Robert Louis Stevenson - Djament radży.djvu/14
Ta strona została skorygowana.