mu w darze za to szósty z największych djamentów świata. Dar przemienił jenerała Vandeleur. — biedaka w bogacza, nieznanego, niepopularnego żołnierza w jednego z lwów towarzystwa londyńskiego. Właściciel djamentu radży był mile widzianym gościem w kołach najbardziej zamkniętych. Znalazł też kobietę młodą, piękną i dobrze urodzoną, która zgodziła się posiąść djament nawet za cenę małżeństwa z sir Tomaszem Vandeleur. Mówiono wtedy, że jeden klejnot przyciągnął drugi, gdyż rzeczy podobne nawzajem się przyciągają. Bo też naprawdę lady Vandeleur była nietylko kamieniem najczystszej wody, ale też ukazywała się zawsze światu w kosztownej oprawie. Ludzie miarodajni uważali ją za jedną z trzech czy czterech kobiet, najlepiej ubierających się w Anglji.
Obowiązki Harry’ego, jako sekretarza, nie były zbyt uciążliwe. Ale nie lubił on żadnej dłuższej pracy, plamienie palców atramentem było mu udręką, a wdzięki lady Vandeleur i jej toalety często wywoływały go z bibljoteki do buduaru. Harry czuł się najszczęśliwszy wśród kobiet: mógł z rozkoszą rozmawiać o najnowszych fasonach sukien, krytykować odcienie wstążki, albo latać po magazynach mód. Wkrótce z korespondencji sir Tomasza potworzyły się góry zaległości, lady zaś miała jeszcze jedną pannę służącą.
Wkońcu jenerał, najniecierpliwszy z dowódców w armji, zerwał się z krzesła w gwałtownym napadzie gniewu i udzielił sekretarzowi dymisji jednym z gestów, rzadko używanych między gentlemanami. Drzwi były na nieszczęście otwarte i mr. Hartley zleciał ze schodów czołem naprzód.
Powstał cokolwiek potłuczony i mocno zasmucony. Życie w domu jenerała odpowiadało mu naj-
Strona:Robert Louis Stevenson - Djament radży.djvu/6
Ta strona została skorygowana.