Strona:Robert Louis Stevenson - Przygody księcia Ottona.djvu/101

Ta strona została przepisana.

— To bardzo poetycznie — zauważyła księżna z wymuszonym uśmiechem.
Czuła się dziwnie i słodko wzruszoną; to ją niepokoiło i gniewało.
— Lecz do czego to zmierza? — spytała po chwili, pewniejszym i twardszym głosem.
— Zmierzam do tego, że — trudno mi jest i przykro poruszać tę kwestyę, — ale w każdym razie jestem mężem twoim, Serafino, biednym szaleńcem, który cię kocha prawdziwie. Zechciej zrozumieć tylko, — wybuchnął nagle z hamowaną gwałtownością — że nie przychodzę tutaj jako mąż skruszony, błagający o litość: jałmużny nie chcę i gardziłbym sobą, gdybym przyjął najlżejszy dowód twej dobroci, nie płynący z miłości. Nic nie chcę, nic nie żądam i nicbym nie przyjął. Nie kieruje mną zazdrość — jakież mam do niej prawo lub przyczynę? Byłaby to zazdrość psa chyba, strzegącego siana, ale do takiej nie czuję się zdolnym. Mimo to, w oczach świata jestem twoim mężem i pragnę, abyś pomyślała o tem i rozważyła, czy postępujesz ze mną dobrze? Ja się trzymam na stronie i zostawiam ci wszelką swobodę; jesteś panią swojej woli zawsze i na każdem miejscu. Ale ty, Serafino, czy pamiętasz o tem, że oczy tysięcy zwrócone są na nas bezustannie? Na stanowisku, które zajmujemy, pamiętać trzeba, żeśmy ciągle pod cenzurą, i rządzić się rozsądkiem, zachowując pewne formy tam nawet, gdzie treści niema. Wiem, że jest trudno uniknąć oszczerstwa, ale przykrzej je znosić.
— Oszczerstwa! — powtórzyła Serafina, dysząc oburzeniem. — Oszczerstwa! Więc do tego zmierzał ten wstęp czuły!
— Chciałem, abyś wiedziała, co czuję, jak czuję. Powiedziałem ci, że cię kocham, kocham bez nadziei — gorzkie uczucie dla męża — ale byłem otwartym, bo pragnę gorąco, abyś mię zrozumiała, bo nie chcę cię dotknąć, ani obrazić niczem. A teraz — skoro zacząłem nakoniec — skończę w kilku wyrazach.