Strona:Robert Louis Stevenson - Przygody księcia Ottona.djvu/123

Ta strona została przepisana.

Boże wielki! A kraj nieszczęśliwy? życie ludzkie? cześć kobiet? wszystkie okropności tej zgrozy?
Głosu mu zabrakło. Po chwili opanował jednak swe wzruszenie.
— Ty, księżno, jednak lepiej pojmujesz swą odpowiedzialność — odezwał się tonem smutku i zmęczenia. — Ja stoję obok ciebie i wobec scen okropnych, które groźne i surowe stają przed oczyma mojej wyobraźni, czuję — i wiem, że serce twoje to potwierdza — czuję, żeśmy zaszli dzisiaj zbyt daleko, aby nam wolno było cofnąć się, lub zatrzymać. Honor, obowiązek — co mówię? — trwoga o życie własne, wszystko nas wzywa naprzód, domaga się czynu.
Ze zsuniętemi brwiami i myślą natężoną, która odbijała się w wielkich oczach, Serafina słuchała, patrząc w twarz mówcy uważnie.
— Tak, czuję to — szepnęła; — ale cóż poczniemy? On ma władzę.
— Władzę, pani? Władzę ma tylko armia.
I dodał szybko, widząc zdumienie w jej oczach:
— Chodzi o nasze ocalenie, o życie! Ja cię muszę ocalić, księżno... ty, ratuj swego ministra, — a oboje powinniśmy czuwać nad tym szaleńcem wbrew jego własnej woli. W chwili wybuchu nie ulega kwestyi, że on pierwszy padnie ofiarą. Zdaje mi się, że go widzę poszarpanego na sztuki! — zawołał z gestem zgrozy, zasłaniając sobie oczy. — A Grunewald!.. kraj nieszczęśliwy!.. Nie, pani, ty, która masz w ręku władzę, powinnaś jej dziś użyć: to twój pierwszy obowiązek. Odwołuję się do twego sumienia.
— Ależ wskaż mi pan sposób! — zawołała prawie z rozpaczą. — Choćbym go chciała wziąć pod kuratelę, ograniczyć jego swobodę najłagodniejszym środkiem, to samo stałoby się hasłem rewolucyi. O, jestem pewną!
Baron udał zakłopotanie.