Strona:Robert Louis Stevenson - Przygody księcia Ottona.djvu/141

Ta strona została przepisana.

Ale już się skończyło. Siedzieli znowu obok siebie, milcząc. Książę zdawał sobie teraz jasno sprawę z całego niebezpieczeństwa tej ciszy, ale nie miał wyrazu...
Nagle hrabina jakby się zbudziła.
— Co do pańskiej żony... — rzekła głosem jasnym i pewnym.
Otton zadrżał, ale ocknął się zupełnie.
— Nie chcę nic słyszeć przeciw mojej żonie — zawołał z przerażeniem.
Zawstydził się swego głosu i dodał łagodniej:
— Powierzę pani sekret: kocham swoją żonę!
— Mogłeś mi, książę, pozwolić dokończyć — odparła z uśmiechem. — Czy przypuszczasz, iż bez zamiaru wymieniłam to imię? Straciłeś głowę, Mości Książę! Przyznaj! I ja także... Ach, nie wzruszajże się tak bardzo wyrazami! — zawołała z pewnem podrażnieniem. — Tego jednego znieść nie mogę, nienawidzę! Powinieneś spostrzedz przecież, że przezornie sypię wały koło twojej cnoty. Nie pragnę, abyś przypuszczał, że umieram z miłości dla ciebie.
— Przyszliśmy się śmiać tutaj, — zaczęła znowu szybko innym tonem — nie lubię tragedyi. A teraz co do twojej żony, chciałam ci tylko powiedzieć: Nie jest i nie była nigdy kochanką Gondremarka. Bądź pewnym, że pochwaliłby się zaraz, gdyby zaszło coś podobnego... Dobrej nocy!
I zniknęła w alei, jakby rozpłynęła się w cieniu. U stóp bożka wzlatującego, z workiem złota, książę pozostał sam wśród nocy.


ROZDZIAŁ X.
Doktor Gotthold wypowiada swoje zdanie.

Pieszczota i policzek ze strony hrabiny spadł na księcia prawie jednocześnie. Jej słowa, dotyczące Serafiny,