Strona:Robert Louis Stevenson - Przygody księcia Ottona.djvu/148

Ta strona została przepisana.

— O wstrętna podejrzliwości suchej cnoty! Gdzie wasza dobroć? gdzie bezstronny rozsądek?.. I uszkodzony owoc może mieć zdrowe jądro. A co do pani Rosen, mogę cię zapewnić, mój panie, żeś osądził ją niesprawiedliwie.
— Tak? Możesz mię zapewnić?.. Więc się przekonałeś? Usiłowałeś przekroczyć granicę?
Krew uderzyła Ottonowi do twarzy; stanął w ogniu.
Gotthold zwolna kiwał głową.
— Tak... dobrze, że się rumienisz — rzekł wreszcie. — Spojrzyj na swoją żonę. Czy to kobieta, którą się zaślubia, aby — porzucić potem? Taki kwiat świeży! Dusza jej z oczu patrzy.
— Widzę, doktorze, iż zmieniłeś zdanie co do Serafiny — zauważył Otton.
— Zmieniłem zdanie? — zawołał z oburzeniem Gotthold. — A kiedyż to miałem inne? Wyznaję, że podziwiałem ją i uwielbiałem na posiedzeniu Rady. Zachwycałem się nią, jak burzą, gdy siedziała milcząca, z zaciętemi usty i ogniem w spojrzeniu, uderzając nogą o podłogę. Gdybym należał do tych, którzy mają odwagę pętać życie swoje małżeństwem, taka tylko kobieta mogłaby być dla mnie niebezpieczną. Tak musiał Meksyk nęcić i wabić Korteza... Zadanie to niełatwe, wiem — wierzę — natura dumna, śmiała, okrutna — ale grunt złoty, a wartość bezcenna tego boskiego ognia... Tak, o, tak... umiałbym jeszcze pragnąć podobnego łupu! Ale flirtować z Rosenową? — Nigdy!.. Zmysły? — Gardzę nimi... Ciekawość? — Daj mi atlas mój anatomiczny...
— Komuż to wszystko mówisz? — spytał książę. — Ty przecież chyba wiedzieć powinieneś, że kocham Serafinę?
— Kochasz? — powtórzył Gotthold z bolesną ironią. — Wielkie to słowo: miłość!.. Można jednakże znaleźć je w każdym człowieku. Gdybyś ją kochał, i ona płaciłaby ci tem samem. Bo i czegóż żąda? Trochy zapału!
— Trudno kochać za dwoje — odparł książę smutnie.