Strona:Robert Louis Stevenson - Przygody księcia Ottona.djvu/149

Ta strona została przepisana.

— Trudno? To kamień probierczy uczucia! I mnie zostało trochę poezyi w pamięci. Czemże jesteśmy? Prochem, pyłem ziemi, zbyt nędznym, aby mężnie i wytrwale znosić skwar życia... Miłość to cień chłodny skały wysokiej, w którym znaleźć chcemy spokój i wypoczynek nietylko dla siebie, lecz dla całej rodziny. Nawet przyjaciele nasi mają prawo korzystać z tego zdroju szczęścia, z tej ożywczej krynicy. Miłość to potęga, to źródło niewyczerpane i bogate. Miłość, niezdolna stworzyć sobie ogniska szczęścia, nie ma prawa nazywać się miłością. A ty — urazy, kłótnie, wyrzuty, zarzuty nazywasz tem imieniem! Ty ją znieważasz głośno, depczesz, łamiesz, cieszysz się swoim tryumfem — i to jest twoja miłość!.. Miłość... o Boże!
— Jesteś niesprawiedliwym w tej chwili, Gottholdzie — wyrzekł z godnością książę; — zapominasz o tem, że walczyłem o kraj mój!
— I to właśnie najgorsze — odparł z goryczą doktor. — Ty, panujący książę, nie widziałeś, że błąd popełniasz; nie rozumiałeś, że stąd, dokąd zaszliście, cofnąć się bez zguby nie można.
— Ależ Gottholdzie, sam podtrzymywałeś mię w tym oporze! — zawołał Otton oburzony
— To prawda; byłem głupi, zaślepiony. Ale teraz przejrzałem. I przepowiadam ci: jeśli pójdziesz dalej drogą, na którą wszedłeś, jeśli się pozbędziesz tak, jak zasłużył na to, tego niegodziwca, Gondremarka, jeśli nie stłumisz skandalu z powodu swych stosunków małżeńskich — stanie się rzecz straszna, rzecz wstrętna i okropna: rewolucya. Tak, mój drogi — rewolucya!..
— Jak na „czerwonego,” dziwnie mi brzmią twoje słowa.
— Czerwonego, niezawodnie, republikanina, lecz nie rewolucyonistę. To co innego. Czy ty wiesz, co to znaczy rewolucya? Widziałeś kiedy pijanego Grunewaldczyka? Jeden dziś tylko człowiek może kraj ocalić od tego niebezpieczeństwa; ten hypokryta Prusak, z którym radzę ci zawrzeć