Strona:Robert Louis Stevenson - Przygody księcia Ottona.djvu/167

Ta strona została przepisana.

— O, nie złudzisz mię, książę! — zawołała hrabina. — Widzę, że gniew twój większy, niż to chcesz okazać.
— Gniew? — powtórzył z ironią. — Mylisz się, pani, zupełnie. O cóż miałbym się gniewać? Ze wszystkich stron słyszę o swoich błędach, słabości, niezdolności prowadzenia interesów państwa, niedołęstwie. Jestem do niczego, hrabino, wiem o tem; książę bez władzy, człowiek wątpliwej wartości... Sama zresztą, pomimo swego pobłażania, sama dwukrotnie mogłaś się przekonać, jak jestem lekkomyślny. Więc skąd prawo do gniewu? Mogę cierpieć, widząc, w jaki sposób najbliżsi uznali za stosowne postąpić z moją osobą, lecz rozsądek i uczciwość pozwalają mi jeszcze ocenić rzeczywiste i słuszne przyczyny tego zamachu stanu.
— Co to znaczy? — zawołała, cofając się pani Rosen. — Kto mógł podobne myśli nasunąć ci, książę? Ty nie umiesz postępować? Ty źle postępujesz? Ależ, książę, gdybyś nie był tak piękny i młody, nienawidziłabym cię za twoje cnoty! Posuwasz się pod tym względem aż do pospolitości. Nie, Mości Książę, i taka niewdzięczność...
— Zechciej mię zrozumieć, hrabino, przez litość — odparł Otton pośpiesznie, rumieniąc się lekko. — Nie chodzi tu o niewdzięczność, lecz o dumę. Zostałaś pani wmieszaną — nie wiem, w jaki sposób, lecz przypuszczam, iż przez szczególną życzliwość dla mnie — zostałaś więc pani wmieszaną w sprawy moje czysto rodzinne, w które, rzecz naturalna, nie możesz być wtajemniczoną dostatecznie. Skąd np. możesz pani sądzić o tem, co przeszła i wycierpiała moja żona, a twoja monarchini, nim się zdecydowała na skreślenie tych kilku wyrazów? I dlatego nie masz pani najmniejszego prawa, ani ja nawet, potępiać jej za to. Co do mnie, w zupełności uznaję swoje błędy — a zresztą, czyż to nie śmieszne mówić o miłości, a nie być dla niej zdolnym do drobnego upokorzenia? Wszak powtarzamy wszyscy i na wszystkie tony, że dla damy swego serca przed śmiercią nawet cofać się niewolno... a tutaj chodzii tylko o proste zamknięcie!..