Strona:Robert Louis Stevenson - Przygody księcia Ottona.djvu/170

Ta strona została przepisana.

dziwny sposób nalegania... Na szczęście, dzięki Bogu, jestem przynajmniej w możności zapewnienia ci do nich prawa.
Zbliżył się do kominka i wziął leżące na nim papiery.
— Oto są dokumenty, nadające ci, pani, prawo do tej ziemi — rzekł, podając je pani Rosen. — W mojem przyszłem schronieniu nie mogą mieć dla mnie wartości żadnej, a nie mam już dziś nadziei znalezienia innego sposobu, któryby mi pozwolił wywdzięczyć ci się za twą dobroć. Wczoraj słuchałaś tylko głosu swego serca, i stałem się twym dłużnikiem, nie dopełniwszy nawet najprostszych formalności; dziś role się zmieniły: słońce moje gaśnie, i nie wątpię, znając twą szlachetność, pani, iż ze względu na moje położenie, raz jeszcze odłożyć zechcesz na bok ceremonie i przyjmiesz to, co jedynie ofiarować ci mogę w tej chwili. Myśl, że ten zacny starzec nie będzie zmuszony opuścić przed śmiercią swego rodzinnego kąta, i że szlachetna moja przyjaciółka nie poniesie straty z mojego powodu — będzie osłodą w mem osamotnieniu.
— To okropne! — zawołała ze wstrętem hrabina. — Czyż nie pojmujesz, książę, w jakiem mię stawiasz położeniu? Podstawą mej fortuny ma być twoja zguba? Czyż możesz tego żądać?
— Wiem, pani, że pragnęłaś nakłonić mię do oporu i że nie masz odwagi wyrzec się tej myśli. Ale przyjmijmy rzeczy jako niecofnione i chciejmy się przystosować do rzeczywistości. W żadnym razie nie zmieni ona naszego stosunku, ani wzajemnej przyjaźni. Ponieważ zaś naturalne życzenie i prośba moja przykrość ci sprawia, hrabino, użyję po raz ostatni przysługującego mi jeszcze prawa rozkazu. Rozkazuję ci, pani, przyjąć te dokumenta, w których przelewam na ciebie prawo własności zakupionej ziemi.
I z powagą księcia podał jej papiery.
— Samo dotknięcie ich wstręt we mnie budzi! — zawołała hrabina.
Przez chwilę milczeli oboje.