Strona:Robert Louis Stevenson - Przygody księcia Ottona.djvu/176

Ta strona została przepisana.

podobne! — mówił. — Ja nie wierzę; chcę usłyszeć to z ust jej własnych! Żona moja jest dzieckiem, które ma złego doradcę... Bywa lekkomyślną, lecz nie jest okrutną!” — „Panie, — odpowiedziałam — dzieci bywają zwykle okrutne: mordują muchy, gdy nikogo więcej zamordować nie mogą.” Ale trudno mu było zrozumieć tę prawdę.
— Kto panią przysłał tutaj, pani Rosen? — odezwała się księżna spokojnie, choć widoczne wzruszenie twarz jej okryło rumieńcem. — Kto przysłał cię i w jakim celu? Racz się wytłómaczyć.
— O księżno, ani wątpię, iż rozumiesz mię doskonale — odparła pani Rosen. — Jestem tego pewną. Ale ja nie posiadam twojej filozofii, serce noszę na dłoni... więc wybacz otwartość, która cię razić może. To takie proste serce.. zresztą nie mieszam się zwykle do niczego.
— Czy chcesz pani powiedzieć, że książę jest już aresztowany? — zapytała, wstając, Serafina.
— Kiedy ty, pani, spokojnie siedziałaś przy stole! — odpowiedziała hrabina, niedbale, lecz z wdziękiem opierając się o poręcz krzesła.
— To dobrze. Spełniłaś pani swoje polecenie. Dłużej cię nie zatrzymuję.
— O, nie, pani! Nie skończyłam jeszcze, jeśli łaska. Za wiele wycierpiałam dziś wieczorem, służąc ci, pani. Tak jest, cierpiałam bardzo. Cierpiałam, służąc tobie!..
Mówiąc to, poruszała spokojnie wachlarzem. Jego powolne ruchy nie zdradzały wcale szybkości pulsu właścicielki, i tylko olśniewający blask ogromnych oczu, świeżość cery nerwowa i prawie zuchwałe, wyzywające spojrzenie hrabiny zdradzały gorączkowe jej wzruszenie.
I cóż dziwnego: wszak to godzina obrachunku. Pomiędzy temi dwiema kobietami stały całe szeregi palących i drażniących wspomnień — tak przynajmniej przekonaną była pani Rosen. A teraz uderzyła godzina zwycięstwa, tryumfu na całej linii!